sobota, 28 lutego 2015

It's always sunny in Philadelphia

Moja historia ze Stanami zaczęła sie około 5 lat temu. Lecz nie o tym chce dziś napisać. Chce Wam troszkę opowiedzieć o miejscu, w którym obecnie mieszkam. Philadelphia skradła moje serce. Dlatego musiałam zrobić dla niej miejsce obok mojego rodzinnego miasta Olsztyna.


Oto kilka rzeczy, za które kocham to miasto:

  1. Cheesesteaks - tradycyjna potrawa, na którą oryginalnie składa się mięso wołowe bardzo cieniutko pokrojone oraz ser żółty (z puszki?!), wszystko przełożone do bułki typu "paluch", ludzie zmieniają ten przepis, dodając różne rzeczy. Ja swojego cheesesteak'a lubię z serem Provolone, smażoną cebulką i sosem Marinara. Mega dużo kalorii ale od święta można sobie pozwolić ;)




  2. Historia - to właśnie tu powstały Stany Zjednoczone, tu podpisano Deklaracje Niepodległości, to tu znajdziecie Dzwon Niepodległości. Jeżeli wybierzecie się do Philadelphia Museum będziecie wchodzić po schodach, po których biegał Rocky Balboa.






  3. Różnorodność kulturowa - powiecie, że całe Stany to jedna wielka mieszanka, lecz Philadelphia jest całkowicie zróżnicowana! Nie musicie wyjeżdżać poza granice, żeby spróbować kaczki po pekińsku przygotowanej przez pawdzichych Chińczyków, lub świętować Octoberfest z Niemcami. 
  4. Sport - wszyscy tutaj z pasja podchodzą do rożnego rodzaju sportów i są wierni drużynom z Philadelphii. Drużyna baseballa to Phillies, amerykańskiego futbolu - Eagles, hockeya - Flyers i koszykówk -i 76ers. Najbardziej podoba mi sie jednak to, że na mecze przychodzą tu całe rodziny z dziećmi. Przed każdym meczem ludzie przyjeżdzają wcześniej, żeby grillować, skonsumować kilka "napojów wyskokowych", pograć w rożnego rodzaju gry i po prostu dobrze sie bawić. 



Oczywiście nie możecie ominąć ważnych punktów zaznaczonych w przewodnikach takich jak Nowy Jork czy Grand Canyon, lecz jeżeli znajdziecie troszkę czasu w swej podróży zachaczcie o Philly, pójdźcie do muzeum, Love parku i przejdźcie sie po South Street.


czwartek, 26 lutego 2015

Holly Guacamole


Czy wast też czasem wieczorami nachodzi ochota na przekąskę? Taką niezdrową i tłustą? Mi sie to zdarza często. Naprawdę bardzo bardzo bardzo często... Dlatego mam dla Was alternatywę! Guacamole! Jest to pewnego rodzaju pasta lub dip zdrobiony z pysznych i zdrowych awokado. Dlaczego zdrowych? Ponieważ awokado:

  1. Zawiera kwasy tłuszczowe Omega-3 z naturalną witaminą E, co zapobiega rozwojowi choroby Alzheimer'a
  2. Jest bogate w jednonienasycone tłuszcze, które budują zdrowie serca i pomagają obniżać ciśnienie krwi
  3. Posiada kwas foliowy, który zalecany jest kobietom w ciąży, aby pomóc rozwijać mózg płodu oraz inne narządy 
  4. Zawiera luteinę  czyli przeciwutleniacz), który chroni oczy przed uszkodzeniami 
  5. Pomaga również chronić przed nowotworem prostaty i rakiem piersi

I to tylko kilka z wielu korzyści zdrowotnych awokado!

Przepis ten moim zdaniem jest najlepszy, gdyż prawie w całości przypomina ten z mojej ukochanej restauracji meksykańskiej - Chipotle. Oni serwują pyszne Guacamole, lecz niestety malutki kubeczek kosztuje około 3 dolarów. A po co wydawać tyle jak za niewiele wiecej możemy zrobić cała miskę!


Składniki:

  • 5 średnich dojrzałych awokado 
  • 1 mała czerwona cebula
  • 1 papryczka jalapeño 
  • 1 limonka 
  • Mały pęczek kolendry
  • Pieprz i sol do smaku 

Przygotowanie:

Przygotowanie Guacamole zaczynamy od umycia, przekrojenia na pół i usunięcia pestek ze wszystkich awokado. Następnie do miski wydrążamy łyżką miąższ. Na awokado wyciskamy sok z połowy limonki. Kolejne drobno siekamy czerwona cebulkę. Dodajemy do miski. Siekamy drobno papryczkę i umyty pęczek kolendry i rownież przekładamy do miski z awokado. Wszystko doprawiamy solą i pieprzem.


Następnie za pomocą tłuczka do ziemniaków zgniatamy awokado. Ja lubię, gdy w Gaucamole są kawałki awokado wiec robię to dosyć delikatnie. Następnie sprawdzamy smak. Jeżeli niczego nie brakuje przekładamy do naczynia z pokrywką. Dokładnie wrównujemy powierzchnie na wierzch wyciskamy jeszcze trochę limonki i wszystko szczelnie przykrywamy folią spożywczą tak aby nie było żadnych bąbelków powietrza. Pomoże to nam zachować swieżość i kolor guacamole. Przechowujemy w lodowce do 2-3 dni.


U nas w domu guacamole znika ze stołu z przekąskami jako pierwsze. Ale ze awokado jest bardzo zdrowe to nie przejmujemy sie tym wcale!


Zapraszam was do wypróbowania tego przepisu. Możecie zobaczyć rownież tutorial na YT - kliknijcie na filmik poniżej.






środa, 25 lutego 2015

Rock or Bust!

Hej Kochani!

Ten post nie będzie o gotowaniu. Trochę pomówimy o koncertach i o Rock'n'rollu. Od małego lubiłam troszkę cięższe brzmienia. Na swoj pierwszy koncert rocka poszłam dopiero w wieku 22 lat. Lecz nie żałuje, że tak długo czekałam, gdyż był to jeden z najlepszych koncertów na jakich byłam. Był to dwudniowy festiwal, na którym głównym zespołem była Metallica. Pierwszego dnia zagrali cały album Ride the Lightning, a następnego Black Album. Wspaniałe przeżycie.

Ale nie zamierzam was zanudzać opowieścią o wszystkich koncertach. Chciałabym skupić sie bardziej na tym, w co ubieram sie na koncerty. Nie ważne, jaki jest to koncert, jakiegokolwiek wykonawcy wszyscy chcemy sie czuć wygodnie.

Dla mnie kluczową rzeczą są buty. Muszą być one wygodne tak abyśmy mogli chodzić, tańczyć i stać w nich przez cały wieczór. Dodatkowo buty powinny być zabudowane tak żeby nie poczuć zbytnio ciężaru osoby która niechcący (bądź też chcący) stanie na Waszą stopę. Ja wybieram Conversy z gruba podeszwą lub też "workery".

Jeżeli chodzi o ubranie to dla mnie niezawodne są legginsy, szorty lub jeansy. Ja lubię kupować koszulki zespołów, dlatego tez zawsze wkładam nazwyklejszą koszulkę, którą mogę potem przebrać przed koncertem.

Nawet latem zdarzają sie zimniejsze wieczory dlatego ja zawsze mam przy sobie ulubioną jeansową kurtkę którą sama zrobiłam (i tak na prawdę nadal robię).



Zamiast naszywać każdą naszywkę z osobna, kupiłam klej do materiału i po prostu je naklejam. Zostawiam do wyschnięcia przez 24 godziny i kurteczka ponownie jest gotowa do ubrania :) taka kurtka nie tylko daje mi ciepło ale rownież jest cudowną pamiątką!






A w co Wy sie ubieracie? Jeżeli macie jakieś inne pomysły prześlijcie je do mnie bądź udostępnijcie zdjęcia w komentarzach. :)





wtorek, 24 lutego 2015

Sałatka na bogato!

Mój mąż, gdy pytam sie go, co chce zjeść na obiad zawsze odpowiada "food" albo "whatever you want to eat". Dlatego też żeby życie było łatwiejsze, co Niedziele ustalam menu na cały nadchodzący tydzień. W tym tygodniu na Poniedziałek zaplanowałam sałatkę. Powiecie "że co?" "Że tylko sałatka?!?". Spokojnie, już wyjaśniam...

Jako ze mój ślub (drugi z tym samym mężczyzną ?!?) zbliża sie wielkimi krokami, muszę zwracać uwagę na to, co jem. Najchętniej byłyby to wlasnie sałatki, gdyż są lekkie i ja wprost uwielbiam warzywa. No ale cóż zrobić jeżeli mam do nakarmienia mężczyznę w domu? - samą sałatką to się chłop nie naje.. Dlatego więc ja swoje sałatki podrasowuje - takie PIMP my salad ;) i wtedy mój mąż jest najedzony, a ja nie przeżywam tak bardzo, że nie zmieszczę sie w sukienkę...

Przepis, który dla was dziś przygotowałam to jeden z moich ulubionych przepisów na sałatkę. Wydaje się trochę skomplikowany przez ilość rzeczy, które musimy zrobić, a także kaloryczny przez to, że niektóre składniki smażymy ale uwierzcie mi, że taka duża porcja ma około 600 kalorii, a poza tym jest to jeden z moich trzech (tylko!) posiłków dziennie.

Zacznijmy od składników:
  • Pół główki sałaty (ja użyłam Escarole ale możecie ją równie dobrze zastąpić sałatą rzymską)
  • 5 średnich, swierzych brukselek (dokładnie umytych i drobno posiekanych)
  • 2 szalotki 
  • 2 piersi z kurczaka 
  • 1/4 szklanki posiekanej naci pietruszki
  • 1 łyżka pokruszonego sera pleśniowego (możecie ominąć ten składnik jeżeli nie przepadacie za takim typem sera lub możecie go zastąpić jakimś innym)
  • 1/4 szklanki mąki
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 3 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 łyżka octu winnego (ja użyłam z białego wina ale możecie również użyć octu z czerwonego wina lub sherry)
  • 2 łyżki wody
  • Sól i pieprz




Zaczynamy od umycia sałaty. Następnie rwiemy liście na małe kawałki i suszymy. Przekładamy do dużej miski. Do innej miski przekładamy posiekane brukselki. Odstawiamy wszystko na pózniej.

Następnie bierzemy jedną szalotke i bardzo drobno siekamy, przekładamy do żaroodpornej miseczki. Zalewamy jedną łyżką octu. Do innej miseczki wsypujemy mąkę. Druga szalotke kroimy w plasterki tak aby powstały nam małe kółka. Przekładamy do miski z mąką i mieszamy by mąka pokryła nam całkowicie krążki cebulki.

Piersi z kurczaka myjemy, osuszamy i doprawiamy z obu stron solą i pieprzem. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oliwy z oliwek i smażymy piersi do ładnego zrumienienia oraz tak aby w środku nie były dłużej różowe. Piersi przekładamy na papierowy ręcznik aby odsączyć nadmiar tłuszczu.

Na patelnię, na której smażył sie kurczak wlewamy 2 łyżki wody i gotujemy na średnim ogniu około minuty lub do momentu gdy sos nieco się zredukuje. Sos ten dodajemy do szalotki z octem.

Następnie wycieramy patelnie, wlewamy olej rzepakowy i ponownie nagrzewamy. Strzepujesmy nadmiar mąki z krążków cebulowych i wrzucamy na rozgrzany tłuszcz. Smażymy do momentu gdy krążki zrobią sie złote i chrupiące.

Gdy kurczak troszkę ostygł kroimy go w kostkę.

Następnie kończymy nasz dressing. Do miski z szalotką, octem i sosem z patelni powoli, ciagle mieszając dolewamy 2 łyżki oliwy z oliwek. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Wreszcie przyszedł czas aby połączyć nasza sałatkę. Do miski z sałatą dodajemy brukselkę, ser pleśniowy, posiekana pietruszkę i kurczaka. Polewamy sosem (mi wyszło bardzo dużo sosu, więc dodałam jedynie połowę). I tutaj zdradzę wam mój sekret, co robię by sałatka lepiej smakowała - otóż doprawiam ja odrobina soli i pieprzu. Uwierzcie mi to zmienia całkowicie smak! Wszystko dokładnie mieszamy i przekładamy na talerze. Dekorujemy uprzednio usmażonymi krażkami szalotki. Możecie wzbogacić swoja sałatkę o na przykład prażone orzechy pinii lub pecany, a także suszona żurawinę, czy suszona czarna porzeczkę.

Tutaj możecie zobaczyć tutorial:



Jeżeli macie jakieś pytania lub chcecie podzielić się swoimi kreacjami zostawcie komentarz, lub napiszcie do mnie. Pozdrawiam Was serdecznie! XOXO

poniedziałek, 23 lutego 2015

Najtrudniejszy pierwszy krok....

Cześć wszystkim!

Dziś jest ten dzień, w którym postanowiłam poprowadzić bloga. O wszystkim, czym sie interesuje. Zachęcam każdego z was do zaglądania, czytania, polubienia, komentowania i udostępniania go innym :)

Dziejszy post będzie poświęcony najważniejszemu posiłkowi dnia czyli - śniadaniu.  Ja od małego miałam problemy z rannym wstawaniem do szkoły. Moja kochana mama wstawała godzinę wcześniej żeby przygotować mi duże pożywne śniadanie, na które składało się: owsianka gotowana na mleku i do tego jakaś kanapka, gorąca herbata z cytryną oraz sok wyciskany z selera, marchwi oraz jabłka. Jako dziecko a potem nastolatka nie rozumiałam że dzięki temu właśnie śniadaniu lepiej sie rozwijałam.. Dlatego też jak mama szła sie przygotować do pracy ja szybko wylewałam owsiankę, nie kończyłam kanapki i herbaty, a sok wypijałam duszkiem tak żeby nie poczuć smaku... Dopiero w momencie gdy wyprowadziłam sie z domu zrozumiałam, jak ważne jest zdrowe pełne witamin śniadanie.

 Niestety teraz jako dorosła osoba nie zawsze mam czas na zrobienie takiej uczty jak moja mama ( na prawdę ona jest Superwoman). Dlatego bardzo lubię jak mogę zrobić coś poprzedniego dnia, a następnego ranka wyjąć z lodówki i zabrać to ze sobą do pracy.

Moim najczęstszym śniadaniem stała sie.... Tak tak - owsianka. Ale nie taka nudna gorąca owsianka na mleku... To super owsianka, której wcale nie gotuje. Smak można zmieniać do woli. Dziś podzielę się z Wami moim ulubionym przepisem!

Przejdźmy teraz do składników. Na podstawową owsiankę potrzebne nam będzie:

  • 1/4 szklanki płatków owsianych 
  • 1/3 szklanki mleka (chudego bądź migdałowego, sojowego, kokosowego - kto co lubi)
  • 1/4 szklanki beztłuszczowego naturalnego jogurtu greckiego
  • 1-1/2 łyżeczki nasion Chia 
  • 1 łyżeczka miodu
Do pojemnika lub słoika o pojemności 1 szklanki dodajemy wszystkie składniki. Zamykamy szczelnie słoik lub pojemnik i potrząsamy tak aby wszystkie składniki dokładnie się wymieszały.

Kolejnie dodajemy jakiekolwiek owoce. Ja ostatnio lubię mango (w sklepie mamy promocje 10 za 10)  dlatego też wkrajam około połowy małego mango. Ponownie zamykamy pojemnik i wstawiamy do lodówki na cała noc.


Na moim kanale YouTube znajdziecie przepis na owsiankę czekoladowo-bananowa (kto nie lubi połaczenia bananów z czekolada?!) Zobaczcie poniżej:


Jeżeli macie pomysły na różne wariacje tego przepisu komentujcie. Wysyłajcie zdjęcia Waszych kreacji z chęcia je poogladam!